wtorek, 2 grudnia 2014

Nawyki czytelnicze

Cześć!

Mam dużo różnych dziwnych nawyków - liczę otwarte okna w mijanych blokach, nie wychodzę z domu bez słuchawek, kromki chleba smaruję tylko na określonej stronie. Ale w dzisiejszym poście to nie o tych zwyczajnych mowa. Dzisiaj napiszę o nawykach czytelniczych. Tak więc, nie przedłużając:

1. Zawsze zabieram ze sobą książkę. Nie potrafię wyjść z domu nie mając w torbie czegoś do poczytania. Na uczelnię dojeżdżam pociągiem, a potem autobusem. Codziennie spędzam też co najmniej kilkanaście minut na dworcu i przystankach autobusowych. Okazji do poczytania mam więc dużo. Nie ma nic lepszego od możliwości przebywania w innych świecie będąc jednocześnie w tym szarym, naszym. Książki świetnie zabijają czas i to w przyjemny dla mnie sposób.

2. Książki w bibliotekach są obkładane w paskudne, foliowe okładki. Wiem, że to po to, by się nie niszczyły, ale nie jestem w stanie przeczytać książki, która taki dodatek posiada. Biblioteki odwiedzam często i wychodzę z nich ze stanowczo zbyt dużą liczbą książek, ale zawsze owe okładki zdejmuję na czas, kiedy są w moim posiadaniu. Nie powinnam - wiem, ale nie mogę się powstrzymać.

3. Nigdy, ale to NIGDY nie zginam grzbietu książki. Nieważne, że czyta się mniej wygodnie, ale grzbiet musi być w idealnym stanie.

4. Książkę z brzydką okładką wolę wypożyczyć z biblioteki niż kupić. Nie powinno się oceniać książek po okładce, ale piękne wydania są... no cóż, po prostu piękne. Cudownie prezentują się na półce i nawet czyta się je jakoś tak... przyjemniej. Jestem też człowiekiem, który (niestety) ocenia książki po okładce. 

5. Zawsze sprawdzam ile stron zostało mi do końca rozdziału. Denerwuje mnie to bardzo, ale nie mogę się powstrzymać, po prostu.

6. Nie lubię pożyczać swoich książek. Bardzo. Nieważne komu. Nie lubię. Oczywiście - rodzinie, chcąc, nie chcąc - zdarza się. Ale znajomym - bardzo rzadko. Sporadycznie wręcz. Za bardzo kocham swoje książki by pozwolić im opuszczać mój dom zbyt często. Moja biblioteczka wydaje się taka pusta bez choćby jednej książki, której nie ma, a być powinna.

I to chyba tyle z tych, które jestem w stanie sobie przypomnieć lub których jestem świadoma. Pewnie jest i wiele więcej, no ale cóż... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz