poniedziałek, 24 listopada 2014

"Gwiazd naszych wina" - John Green




O Gwiazd naszych wina pisali już chyba wszyscy. Początkowo miałam sobie odpuścić pisanie o tej książce, ale nie mogę. Po prostu nie mogę bo moje małe serce nie jest w stanie pomieścić miłości do tego skarbu, muszę się nią podzielić.
Nie będę pisać o czym jest ta książka bo chyba wszyscy ją czytali, a jeśli nie... co ty, człowieku, robisz ze swoim życiem?!
Napiszę zatem dlaczego kocham tę książkę tak mocno, że nie ma dnia, żebym o niej nie myślała:


  • kocham ją za to jak jest napisana i za to, jak się ją czyta. John Green ma świetny styl i potrafi zaczarować słowem. Potrafi pisać tak, że kiedy czytam to, co napisał, potrafię zapomnieć o wszystkim i nie jest to w ogóle naciągane i przesadzone. Zapominam o herbacie, którą zrobiłam sobie kilka godzin temu, a która zdążyła już kilka razy wystygnąć. Zapominam o wszystkich zaległościach i obowiązkach, które powinny być natychmiast wykonane. Zapominam o przykrościach, które niepotrzebnie zaprzątają mi głowę.
  • Kocham za Hazel Grace Lancaster. Uwielbiam tę postać. Jest zwyczajna, ale tym samym wyjątkowa na swój sposób. Jest inteligentną dziewczyną, która musiała zbyt szybko dorosnąć i pogodzić się z tym, z czym wielu ludzi ludzi nie jest w stanie - z nieuniknionym. Jej cięte riposty rozbawiają mnie za każdym razem, za każdym przeczytaniem tej książki. 
  • Augustus Waters jest kolejnym powodem mojej miłości. Gus... co ty ze mną, kolego, wyrabiasz? Ta postać jest tak świetnie wykreowana, że nie jestem w stanie tego pojąć. Nie mam pojęcia co w Gusie jest takiego wyjątkowego i fajnego, ale ja go kupuję w całości. Lubię go za jego nienatarczywe starania, za jego pomysły, za jego miłość, za jego samego. Wiem, że to nienormalne tak pisać o postaci literackiej, w dodatku fikcyjnej, ale cóż... nie jestem w stanie nic na to poradzić.
  • Issac... o nim chyba nie muszę pisać, prawda? Przecież jego nie da się nie lubić, no po prostu nie da, mimo że jest to postać drugoplanowa.
  • Sama historia jest, nie da się ukryć, dość banalna i częściowo przewidywalna, ale to jej nic nie ujmuje bo jest napisana świetnie. 
  • Uwielbiam książkowy Amsterdam (nie tak bardzo jak prawdziwy, ale jednak). To w sumie od tej książki zaczęła się moja miłość do tego cudownego miasta. Będąc tam szukałam miejsc, w których odgrywały się sceny z Gwiazd naszych wina, ale sama nie wiem czy udało mi się je znaleźć.
Mogłabym jeszcze długo wymieniać powody, dlaczego ta książka zajmuje w moim sercu specjalne miejsce. Film uwielbiam równie mocno. Cudowny soundtrack, cudowne ujęcia miasta grzechu, cudownie dobrani aktorzy. Chyba jedna z najlepszych ekranizacji, jakie w życiu widziałam. Mogłabym oglądać setki razy i nie znudziłoby mi się... Cóż, w sumie chyba niewiele mi brakuje do pierwszej setki.
           Może i jestem już za stara do tego typu literatury, ale cóż... I fell in love the way you fall asleep: slowly and then all at once.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz