niedziela, 14 grudnia 2014

Podsumowanie roku: wydarzenia

Cześć!

Kończy się rok więc postanowiłam zacząć robić małe podsumowania / zestawienia, etc. Na pierwszy ogień, jako, że do końca roku nic ciekawego raczej się już nie wydarzy, idą... wydarzenia!

          Pierwszym i najważniejszym, najlepszym, najwspanialszym i najcudowniejszym wydarzeniem tego roku był... Woodstock, oczywiście! 
Minęło już kilka miesięcy od tego festiwalu, a ja nadal jestem w pozytywnym szoku i nadal uśmiecham się do wspomnień. W tym roku pojechałam tam po raz pierwszy i zakochałam się od pierwszego... wejrzenia? Nie wiem, czy mogę tam powiedzieć. Zakochałam się od chwili, gdy wysiadłam z samochodu w Kostrzynie. Nie mając pieniędzy, jedzenia i picia, a co najważniejsze - namiotu - ani razu nie byłam głodna, spragniona, a dach nad głową znalazłam po kilku minutach (co prawda był on niezbyt udany bo pierwszej nocy spałam na dworze i rano się przeprowadzałam do o wiele lepszego namiotu, ale nieważne). Cudowni ludzie, którzy dzielili się piwem, jedzeniem i wszystkim innym, niesamowita atmosfera wolności i genialne koncerty - i nic mi więcej nie potrzeba. Za każdym razem, gdy teraz łapie mnie chandra lub ogólne zmęczenie życiem, wystarczy, że obejrzę kilka filmików z tegorocznego Woodstocku i dobry humor wraca. Będę tam wracać do roku, bo jak to się mówi "na Woodstock się nie jeździ, na Woodstock się wraca".




         Drugim, równie ważnym, wydarzeniem był Wyścig Autostopowy Poznań - Amsterdam. Nie była to moja pierwsza wyprawa autostopowa, ale pierwsza zagraniczna i mam nadzieję, że będzie ich więcej! Wiadomo - był stres. Ale on jest zawsze. Cóż więcej mogę powiedzieć? Na pewno było dużo wrażeń i troszkę nerwów, ogrom zmęczenia, zbyt mała ilość snu i za niskie temperatury. A co dobrego? Kilogramy szczęścia, cudowny Amsterdam, przefajni ludzie, wspomnienia do pamiętania i motywacja do dalszego stopowania. Zakochałam się w Amsterdamie, który jest naprawdę pięknym miastem. Już nie mogę się doczekać następnego wyścigu, choć cel wyprawy nadal nie jest znany.

        Na trzecim miejscu znajduje się cały
Slot Art Festival. Brałam udział jako wolontariusz i sporo czasu spędzałam przy rejestracji parkingowej, spisując numery rejestracyjne samochodów i mówiąc "włożyć za szybę żeby było widoczne". Ale dzięki temu mogłam zamienić kilka i kilkanaście słów z członkami zespołów, z gośćmi specjalnymi tegoż festiwalu i ogólnie z ludźmi, z którymi pewnie, gdyby nie to, nie miałabym okazji porozmawiać nigdy. No i dodatkowo - poznałam mnóstwo nowych, cudownych osób, z którymi, mam nadzieję, zobaczę się tam również w przyszłym roku.
Żeby nie było - całego czasu nie spędziłam tylko na parkingu. Chodziłam na koncerty, tańczyłam w deszczu do Karczmareczki w wykonaniu Goorala, przytuliłam Ras Lutę, słuchałam gry na klarnecie o trzeciej nad ranem, oglądałam wschód słońca z okien średniowiecznych budynków Zakonu Cystersów, piłam dużo kawy, jadłam dużo samosy i brownies, uczestniczyłam w ciekawych wykładach, poznawałam jeszcze więcej ludzi i chodziłam na kawę o pierwszej w nocy i zapałałam miłością do gofrów. Przeze mnie ktoś przegrał zakład bo nie pozwoliłam złapać się za nogę. Dużo odpoczywałam i próbowałam jak najwięcej nagromadzić w sobie atmosfery tego cudownego festiwalu, na którym byłam już pięć razy. A to o czymś świadczy.

         Na czwartym miejscu będzie bardzo wyjątkowy z trzech powodów
koncert Luxtorpedy w Warszawie. Wyjątkowy dlatego, że był to mój dziesiąty koncert tego zespołu, dojechałam na niego autostopem po raz pierwszy sama i był to koncert z okazji obchodów 70 rocznicy Powstania Warszawskiego. Naprawdę przepiękny koncert w moim ulubionym miejscu z Warszawie - w Muzeum Powstania Warszawskiego. Usłyszałam wszystkie swoje ulubione kawałki Luxtorpedy, widziałam się z ludźmi, z którymi nie widziałam zbyt długo i spędziłam bardzo miło czas. Mam nadzieję, że będzie okazja by znów wybrać się na tak wspaniały koncert.

        Piątym wartym zapamiętania dniem będzie 3 lipca, czyli dzień, w którym w końcu widziałam na żywo swój ulubiony zespół, a mianowicie -
Of Mice & Men. Miałam bilet na ich koncert w Pradze, ale kiedy usłyszałam, że będą występować następnego dnia w Polsce, nie zastanawiałam się ani chwili i zamieniłam bilet czeski na bilet polski. I nie żałuję. Przyszłam kilka godzin wcześniej pod klub, w którym cała ta impreza miała się odbywać i dzięki temu miałam okazję do pogadania, wyprzytulania i obfotografowania wszystkich członków zespołu. A sam koncert? KOSMOS! Niesamowita energia, najlepsza setlista , mnóstwo emocji. Jeden z najlepszych dni w moim życiu.

Mogłabym jeszcze długo wypisywać najlepsze wydarzenia tego roku, bo było ich całkiem sporo, ale to zajęłoby stanowczo zbyt dużo  czasu (a powinnam się zabrać do pisania pracy zaliczeniowej! :( ). To był zaskakująco dobry rok. Może nie jeździłam na koncerty tak często, jak kiedyś, ale udało mi się przetrwać pierwszy rok na studiach i popracować troszkę w szkole specjalnej, a to jest chyba najważniejsze - w końcu jestem na drugim roku studiów, mam jakieś początki planów na przyszłość, mniej - więcej wiem, co mnie czeka w przyszłym roku i wiem już teraz, że będzie on równie dobry, a może nawet lepszy (choć nie wiem czy to jest możliwe) niż ten obecny. Poznałam baaardzo dużo naprawdę wspaniałych ludzi, przeżyłam ogromną ilość cudownych chwil, których chyba nigdy nie zapomnę, w pewnym sensie spełniłam swoje marzenie z dzieciństwa i spędziłam noc w supermarkecie, mimo że nie dosłownie w taki sposób, jaki chciałam, uśmiechałam się często, widziałam dużo i przejechałam sporo kilometrów autostopem, a to zawsze jest na plus.
Przeczytałam całkiem sporo dobrych i cudownych książek i obejrzałam kilka dobrych filmów, ale o tym wkrótce. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz